niedziela, 27 grudnia 2015

Figilia i inne atrakcje


Figilia to czas..... jedzenia i presentuff. F tym roku nie było fujka, którego się boję, ale i tak folałam z Babciom chodzić do kuchni. Bo nie mufcie Matce, ale Babcia potajemnie karmi mnie i Wiki kafałkami smaczkuf: tłuszczykiem, fędlinkami i fszystkim tym czego Matka mi nie posfala jeść...

Od Mikołaja dostałam duszo zabafek: chrumkającego prosiaka, który jest gupi bo ja ładniej chrumkam, śfiecącą f ciemności piłeczkę, która nie śfieci bo coś rosgrysłam :/ piszczącą , pluszofą babeczkę, która jusz nie piszczy (bo coś f środku rosgrysłam), piszczący smoczek z komiksofym uśmieszkiem, który nadal piszczy i szelowe śmigiełko, które lata i tylko Ojciec umie je posządnie szucić, bo Matka to szuca blisko.

No i fiecie... jak fruciłam do domu to naszykałam Matce w nocy do łuszka. No bo te tłuszczyki od Babci chciały wyjść i brzuszek mnie bolał.... Potem pszes dfa dni jeszcze szygałam... supełnie nie fiem dlaczego.... dzifne są te śfięta bo od nich bolą bszuszki. Wiki tesz szygała (Wiki to moja młodsza siostra - yorka - sunia Matki mojej Matki)


środa, 2 grudnia 2015

Blusa Mikołaja

Sbliszają się Śfięta, fięc Matka s Ciocią uszyły takie blusy. I fiecie co? To jest dobra pszepustka. Same śmieszne szeczy się działy pszes te blusę:
Ludzie się pszes nią uśmiechają
S Mikołajem moszna wszędzie wejść, nafet jak jest naklejka, sze psuf nie fpuszczają - to mnie fpuszczają (Matka zafsze pyta czy moszna)
No i ludzie fidzą, sze Mikołaj istnieje.
Co ja Fam będę opofiadała - sami sprafcie, ja s Matom mamy ubaf po pachy :D